Od wielu lat piekę na święta pierniczki, choć w moim rodzinnym domu nie było to tradycją (ale chyba z braku czasu). Prawdziwe, twarde pierniki - na które często co niektórzy narzekają, mają tą zaletę, że są bardzo trwałe i mocne, nie ulegają przypadkowemu ukruszeniu. Ja osobiście bardzo lubię te twarde, w które czasami trudno wbić zęby, ale jak się ugryzie rozpływa się miodowo-korzenny smak. Dzięki temu, że są trwałe - jeśli chodzi o przydatność do spożycia - na długo przed świętami można zaplanować ich pieczenie.
Te pierniczki, który przepis podaję poniżej są najbardziej kruche spośród pozostałych przepisów na moim blogu - dobre do jedzenia od razu i w zasadzie ta jakość nie zmienia się podczas leżenia. Przepis pochodzi z Czasopisma Cukiernictwo i piekarstwo 12/2019 artykuł "Pierniki z Pracowni Artystycznej Sarzyński".
SKŁADNIKI:
130 g brązowego cukru
- Do metalowej miski włożyć miód, cukier, przyprawę i sól umieścić nad parą - podgrzewać, mieszając od czasu do czasu - do rozpuszczenia cukru.
- Zdjąć z nad pary, dodać masło i sodę - wymieszać. Przed połączeniem z pozostałymi składnikami ta masa powinna trochę przestygnąć, ale pozostać jeszcze ciepła.
- Dodać jajko - wymieszać, na koniec połączyć z przesianą mąką.
- Zawinąć w folię i pozostawić w chłodzie na 12 godzin.
- Ciasto wałkować na grubość ok. 3 mm, wycinać dowolne kształty. Piec w temperaturze ok. 180℃. Obserwować pierniczki - nie powinny się rumienić.
- Żeby były lśniące: po upieczeniu można pomalować jajkiem z mlekiem (1 jajko, łyżka mleka). wstawić do piekarnika na 10 min. w temp. 70℃.
- Moja dekoracja jest wykonana częściowo z lukru plastycznego, z lukru królewskiego i perłowej posypki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz